Polecamy

Przedstawiamy fragmenty hitu czytelniczego "Żaby w śmietanie, czyli Stanisław Bareja i bliscy" Katarzyny Barei

Data dodania: 02.09.2022

Przedstawiamy fragmenty hitu czytelniczego

Stanisław Bareja. Genialny mistrz komedii, niepoprawny politycznie „chłopiec do bicia” ówczesnych środków masowego przekazu, ulubiony cel cenzury. Na jego filmy do kin szły tłumy, a kolejne odcinki seriali wyludniały ulice. Cała Polska do dziś mówi „Bareją”, a kultowe teksty z jego dzieł na stałe weszły do kanonu kultury. Jaki był prywatnie?

 

 

Żaby w śmietanie, czyli Stanisław Bareja i bliscy to najnowsza książka córki reżysera Katarzyny Barei, w której z wielką czułością, za pomocą niepublikowanych nigdy fragmentów pamiętników rodzinnych i prywatnych listów maluje portret słynnego twórcy jako syna, brata, męża, ojca, przyjaciela, a nade wszystko – człowieka. Zaprasza czytelników do ich prywatnego świata: „A zatem zapraszam w nasze progi: niech rodzinne i przyjacielskie wspomnienia, bajki, rysunki i listy Stanisława Barei pozwolą Państwu poznać nas bliżej”.

*** fragmenty książki ***

RODZINA FILMOWA(NA), CZYLI „NIECH SIĘ PANI NIE GAPI W KAMERĘ!”

Stanisław Bareja grywał w większości swoich filmów oraz kilku filmach przyjaciół, a także zapraszał na plan członków rodziny, aby nas uwiecznić, skoro o posiadaniu domowej kamery nie było mowy. W jego komediach pojawili się poza nim samym: żona Hanna, córka Kasia, synek Jaś, Mamusia (Stanisława), szwagierka (ciocia) Danusia, mąż teściowej, czyli Mazurkiewicz Bój się Boga (tak nazywał go tata – cytat pochodził z kankana w wodewilu Żołnierz królowej Madagaskaru opracowanego przez Juliana Tuwima. Mazurkiewicz był w sztuce statecznym mecenasem z Radomia uwodzonym przez artystkę z półświatka).
U Barei zagrało kilku jego przyjaciół: Jan Łomnicki, jego żona Beata, Jerzy Markuszewski. Występowały nasze domowe sprzęty, stroje i zabawki wypożyczane na plan.
Tata lubił kręcić w pobliżu domu i na Mokotowie. Wspólnie z fanem jego komedii, Adamem Wierzbowskim, zidentyfikowaliśmy konkretne miejsca, co umożliwiło mi zorganizowanie dwóch tematycznych spacerów.
Prywatnym żartem taty było cytowanie w filmowych dialogach nazw ulic zamieszkałych przez rodzinę: w Kapitanie Sowie podejrzany „posłał na Fitelberga jednego faceta” (siedziba Barejów). W Zmiennikach ktoś zamawia taksówkę z Madalińskiego (dom pradziadka Barei), a pan Antoni Kierka przed przeprowadzką na Alternatywy 4 gnieździ się w komunalnym mieszkaniu przy ulicy Brackiej (babcia Wandzia).
Większość odcinka Zmienników pt. Krzyk ciszy toczy się w Skórcu, wsi pod Siedlcami, z której pochodził pradziadek Bareja. Dowiedziawszy się o śmierci powieściopisarza Jana Oborniaka, redaktor naczelny wydawnictwa Opoka postanawia opublikować jego dzieło pt. Krzyk ciszy. Taksówkarz Marian, w którego postać wcieliła się Ewa Błaszczyk, otrzymuje zgłoszenie na kurs do Skórca, towarzysząc pani redaktor Lusi w poszukiwaniu zaginionego rękopisu. W odpowiedzi na pytanie skierowane do grupy miejscowych, jak znaleźć dom Oborniaków, słyszy chóralny śmiech: „Ale których Oborniaków? Bo tu są same Oborniaki!”. Doświadczyłam swoistego déjà vu, gdy dotarłam do Skórca w towarzystwie kuzyna, Tomka Barei, tropem naszych przodków. Na moje pytanie, gdzie znajdę dom Barei, odpowiedziano pytaniem: „Ale którego, bo tu co drugi to dom Barei”. Znaleźliśmy z Tomkiem dom, w którym dokonano nagrania i który oczywiście należał do Barejów.

 

Kapitan Sowa na tropie. Stanisław Bareja pojawia się jako osobnik z papierosem, w płaszczu i kapeluszu przy fałszywej skrzynce pocztowej – a właśnie rzucał wtedy palenie (skutecznie). Chwalił mi się, że walczył z pokusą, nosząc paczkę papierosów w kieszeni, aż się całkiem pokruszyła. Przez jakiś czas zażywał tabakę i straszliwie po niej kichał, ale i tego na szczęście zaprzestał.

Żona dla Australijczyka. Żona (dla) reżysera Hanna tylko raz dała się namówić mężowi na udział w zdjęciach (i niedawno wyjawiła, że żałuje tamtego nieprzejednania, bo bezskutecznie próbował ją przekonać przy kolejnych realizacjach do zaistnienia na
ekranie).
Zgodnie z tytułem treścią filmu jest poszukiwanie polskiej kandydatki na żonę dla australijskiego emigranta. Główny bohater (w tej roli Wiesław Gołas) zdobywa serce solistki z Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze” (Elżbieta Czyżewska).
Hanna Kotkowska-Bareja znalazła się wraz z mężem i ekipą na MS „Batorym”, gdzie kręcono sceny występów „Mazowsza”.
Zgrabna, w modnym uczesaniu w postaci gładkiego koka z grzywką, w krótkiej białej spódniczce i bluzce w turkusowe kwiaty, pojawia się w kadrze na pokładzie statku MS „Batory”, którym główni bohaterowie filmu oraz Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze” odpływają w rejs.
Mama skorzystała z możliwości towarzyszenia tacie podczas rejsu na „Batorym” przez Helsinki i Leningrad (Petersburg), ale bilet kupiła samodzielnie i oczywiście za własne pieniądze, a nie komunikując tego organizatorom wyjazdu filmowców, poniosła nieprzewidzianą konsekwencję zatrzymania własnego nazwiska – Kotkowska (z Bareją w drugiej kolejności). Jako „obywatelce Kotkowskiej” przydzielono jej kajutę z nieznajomą współpasażerką, a Stanisławowi Barei dostał się obcy facet! Gdy nieporozumienie wyszło na jaw, nie było łatwo o zamianę, bo poza małżeństwem Barejów w kłopocie znaleźli się także obcy sobie nawzajem kobieta i mężczyzna, z którymi ich zakwaterowano. Jakoś z tego wybrnięto i małżonkowie odbyli podróż we wspólnej kajucie.
Wyposażeni w walutę zachodnią w ilości pięciu dolarów na głowę, wydali w Helsinkach całą wspólną gotówkę na prezent dla mamy. Dopiero w socjalistycznym Leningradzie ich kondycja finansowa pozwoliła na większe zakupy. Wybrali się do uniwiermagu (radzieckiego sklepu towarowego), gdzie wspiąwszy się na drugie piętro, dostrzegli na antresoli ogromną maszynę z podestem. „Czy to gigantyczna waga?” – zastanawiali się. Nic nie przychodziło im do głowy, aż na podest „wagi” wstąpiła niewiasta. Wrzuciwszy monetę do otworu, nacisnęła guzik i wówczas spowił ją obłok – radzieckich perfum! Rodzicom także się dostało i podobno musieli się wietrzyć przez wiele godzin. W Leningradzie kupili szare futerko z wiewiórek dla pozostałej w Warszawie pod opieką babci córeczki, futrzaną czapę dla taty i futrzany beret dla mamy (nadal w posiadaniu rodziny).

 

Małżeństwo z rozsądku. Po warszawskim Barbakanie, wzdłuż rzędu abstrakcyjnych obrazów wystawionych przez młodego malarza (Daniel Olbrychski w roli Andrzeja), przechadza się kobieta z dziewczynką. To Kasia B. dowieziona na plan z przedszkola, żeby zagrać w filmie. „Który (obraz) ci się podoba?” – pyta pani córeczkę. Miałam wskazać monochromatyczny miejski pejzaż, a przecież tak naprawdę podobał mi się złoto-różowy obrazek z Jezuskiem. Cóż – słucha się poleceń taty-reżysera, niech więc będzie „buras”. „Masz gust po ojcu” – gdera kobieta.
Pamiątką z pobytu na planie okazały się fotosy z Danielem Olbrychskim, który wziął mnie na barana. Już wtedy wiedziałam, że to zaszczyt, i ogromnie się cieszyłam.
Stanisław B. zagrał w scenie „na ciuchach” pod Barbakanem, klienta przymierzającego kraciastą marynarkę.
Filmowa Joasia (Elżbieta Czyżewska) dorabia pracą w reklamie. Na plakacie opiewającym Mazury występuje w jednoczęściowym kostiumie kąpielowym, należącym (nadal!) do Hanny Kotkowskiej-Barei.
Hanna często dopiero podczas premier komedii męża orientowała się, co wypożyczył z jej szafy/ pokoju/ kuchni.
Dowiedziałam się od mamy, że podczas spotkań z Agnieszką Osiecką Stanisław Bareja przedstawiał konkretne wątki, które chciał usłyszeć w formie piosenek.
Duet Czyżewska-Olbrychski śpiewa w Małżeństwie z rozsądku: „Oddzielny dla dzieci kąt, dziewczynka ma włosy blond”. Miałam zagrać ową „dziewczynkę o włosach blond”, ale mój udział został ograniczony do sceny na Barbakanie, bo tata zorientował się, jak mnie umęczyło wielogodzinne sterczenie na planie zdjęciowym.
Zakochana para tańczy i śpiewa o kupowaniu mebli: „A kiedy ktoś na przykład rozgniewa się, to stłucze coś, wołając słowa te: W tym domu na gracie grat, to wszystko ten system rat!”. Czyżewska chwyta z regału czerwony wazon i rzuca do Olbrychskiego, a ten ciska nim o podłogę. Wazon zamiast się stłuc – odbija się od posadzki, ponieważ to wcale nie był wazon, tylko moja piłka! Stanisław Bareja wymyślił ten trick, oklejając piłkę kartonową „podstawą” i „szyjką”. Trochę się niepokoiłam, że moją zabawkę przedziurawią, ale wróciła do domu w całości.

Przygoda z piosenką to historia miłosnych perypetii piosenkarki (Pola Raksa w roli Marioli) i zakochanego w niej chłopaka (Bohdan Łazuka), którzy trafiają do Paryża. Stanisław Bareja był krytykowany za tę muzyczną komedię. Przejął się do tego stopnia, że… zabronił mi ją oglądać, gdy któregoś dnia wróciłam ze szkoły z wiadomością, że Przygoda ma być puszczana w telewizji. „Jak mi nie pozwolisz, to pójdę do Iwony, to nie dość, że ja obejrzę, ale ona też!”, usiłowałam zastraszyć tatę. „Masz szlaban” – zapadła błyskawiczna decyzja.
Z poczucia lojalności nie obejrzałam Przygody z piosenką aż do roku 2019, ale w końcu musiałam obejrzeć wszystko, co miało związek z tatą. Przy filmie znaczącego wsparcia udzieliła Staszkowi Mme Danuta Vachet (z domu Kotkowska), siostra Hanny, zamieszkała w Paryżu. Tata bardzo ją lubił i tytułował globtroterką. Danuta pojawia się ze swym jamnikiem w scenie przed paryską kafejką, a Stanisław Bareja w roli Francuza bagietką wskazuje Poli Raksie drogę do klubu.
Danuta pomagała ekipie także podczas kręcenia paryskich scen w Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz. Zgrabna blondynka w szortach pije kawę, siedząc przy stoliku kawiarenki na placu Pigalle, gdzie dyrektor Krzakoski (Krzysztof Kowalewski) pozuje do zdjęcia z zaczepianą dziewczyną.

Poszukiwany, poszukiwana. Stanisław Maria alias Marysia, historyk sztuki ukrywający się przed milicją w gosposinym przebraniu, znalazł/a się „na posadzie” u dyrektora, granego przez Jerzego Dobrowolskiego. „Mój mąż… mąż jest z zawodu dyrektorem” – wyjaśnia „Marysi” jego żona. „Marysia” śmiga po kuchni na ruchomym taborecie, doglądając kurczaka obracającego się na naszym domowym, elektrycznym grillu.
Przechodzień w jednej z ostatnich scen filmu to Stanisław Bareja, wrzeszczący za bohaterem w żółtym sportowym wozie (wypożyczonym od Bohdana Łazuki): „Stój, cholera, ja ci pokażę, ludziom po nogach jeździsz!”.
Reżyser pojawia się też (nierozpoznawalny dla widza) w scenie, w której „Marysia” chybocze się na rowerze, objuczona siatami z cukrem. Zza wiaduktu wyjeżdża niebieski samochód i obryzguje rowerowiczkę fontanną z kałuży. Tuż za nim pędzi również niebieski Ford Taunus – za kierownicą tata, a obok… czyżby Jasio na usankcjonowanych wagarach?
W Poszukiwanym… zagrał także pokój Jaśka, wspomniany wcześniej jako „kiszka Kolargola”. Lniana zasłona w słoneczniki była szyta przez mamę, muzealne plakaty przynoszone przez nią po zakończonych wystawach, modna w latach siedemdziesiątych peruka (nigdy niezałożona) także należała do niej, podobnie jak szlafrok i dzban z niebieskim ptaszkiem, książki z serii Nike oraz zamszowy pasek z kolorowych łatek, wiązany w talii pękiem rzemyków, okalający talię filmowej żony „Marysi” („To Marysia ma żonę?” – pyta żona dyrektora). Mama podarowała mi ten pasek i czasem go noszę.
Zza okna pokoiku widać gęstą topolę, która rosła między naszymi segmentami. Na ujęciach z zewnątrz widzimy już inny budynek, ze względu na wymogi sceny, w której mieszkanie jest obserwowane z ulicy przez malarza ukrytego za gazetą.
Dopiero w 2021 roku, skupiwszy uwagę na drugim planie filmów taty, wykryłam w Poszukiwanym…jeszcze jeden rodzinny kadr – z babcią Stasią. Niewysoka pani z kokiem siwiejących włosów, w rudej sukience i białych sandałkach, wspina się po schodach wiodących do Muzeum Narodowego w Warszawie, dokąd główny bohater właśnie podwiózł żonę.

Brunet wieczorową porą. W końcowej scenie milicjant prowadzący śledztwo w sprawie morderstwa wysłuchuje sugestii głównego bohatera: „Czerwony kapelusz jest zawsze podejrzany”. W następnym ujęciu widzimy starszą panią w czerwonym kapeluszu, szarym płaszczyku i brązowych botkach, wędrującą wzdłuż szpaleru bezlistnych drzew. Mija ją milicyjny fiat, który po chwili staje, cofa się i z auta wysiada milicjant, który salutując, zatrzymuje staruszkę, a ta zaczyna się z czegoś tłumaczyć. To babcia Stasia, która rzeczywiście chadzała w kapeluszach (i na obcasikach), licząc, że dzięki tym akcesoriom będzie wydawała się wyższa.

Nie ma róży bez ognia. W samej czołówce, czyli w trakcie napisów – babcia Stasia siedzi na korytarzu przedwojennej willi, nagabnięta przez listonosza (Jan Kobuszewski), a po chwili widać ją także na ulicy.
Co do mnie, to w Nie ma róży… zagrałam uczennicę, prawie pod własnym nazwiskiem „Bajerówny”, besztaną przez nauczyciela (Jacka Fedorowicza) z powodu błędnej odpowiedzi na pytanie: „Kto jest autorem słów »Bo kto nie był ni razu człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże«?” Słysząc w szepcie podpowiedzi:
„…ewicz”, ryzykuję: „Sienkiewicz?” (Mickiewicz). „Bajerówna, dwója”.
Statystowanie u taty traktowałam jak przyjemną fuchę. Mówił, żeby przyjść, to się szło i zarabiało parę groszy, a przy okazji opuszczało klasówkę z fizyki.
Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz. Przed magazynem meblowym Emilia ciągnie się kolejka w oczekiwaniu na dostawę. Dyrektor Krzakoski usiłuje zatrudnić byłego kolegę, obecnie „stacza kolejkowego” (B. Pawlik) do śledzenia swojej żony. Operator z irytacją zauważył, że statystka stojąca tuż za Krzysztofem Kowalewskim uporczywie wlepia wzrok w kamerę. Przerwał ujęcie. „Co się pani tak gapi w obiektyw?!” „Bo chcę, żeby było mnie widać” – wyjaśniła starsza pani. „Cicho bądź, to matka reżysera!”– przyhamował operatora zorientowany członek ekipy.
Ukarana przez tatę za poprawkę z łaciny pozbawieniem większego epizodu, statystowałam w roli robotnicy ukąszonej w ucho przez zakładowego uwodziciela, inżyniera Kwaśniewskiego (T. Pluciński). Miałam wejść do fabrycznej kanciapy, poprawiając sobie plaster na uchu, i wyjaśnić: „To ja już jestem wolna”. Skrewiłam. Polecono mi obserwować rozmowę Stanisława Tyma i Stefana Friedmanna z hali fabrycznej i wkroczyć do pokoiku na znak dany przez „script girl”. Urzeczona grą wyżej wymienionych, zagapiłam się na nich i… nie weszłam w porę, marnując ujęcie. Córka reżysera. Ależ mi było wstyd!

Miś. Stach Paluch siedzi na widowni podczas przedstawienia z „wesołymi piosenkami frontowymi”. Rozbawiona widokiem skłębionych kudłów na jego głowie, dopiero po kolejnym obejrzeniu filmu spostrzegłam, że miejsce obok Stacha Palucha zajmuje… babcia Stasia! Już po wylewie, z lekko wykrzywionym policzkiem, ale to ona. A widz proszący Stacha, by się przesunął, bo nic nie widać, to teść Stanisława Barei, czyli Mazurkiewicz Bój się Boga.
Jaś Bareja zagrał harcerza usiłującego pomóc człowiekowi wygłaszającemu liczby do telefonu (scena w aptece, w której podwładny dzwoni do prezesa i na jego polecenie udaje, że jest Romanem Polańskim telefonującym z Londynu). „Proszę pana, ja już obliczyłem. Stoi sto dwadzieścia jeden osób. Czuwaj!”
A Stanisław Bareja gra pana Jana, właściciela delikatesów w Londynie. Ta scena pokazuje tatę takiego, jakim był, gdy zachęcał rodzinę lub gości do jedzenia, ciepły i gościnny.

Alternatywy 4. „To ty jesteś tym chłopcem?” – spytał mój syn Mikołaj, gdy zaproponowałam, żeby wypatrzył mnie w scenie z Profesorem (Mieczysław Voit) podczas wykładu z historii tzw. „latającego uniwersytetu”. „Chłopcem?!” Faktycznie nosiłam wówczas krótkie włosy i poczułam się nieco wyprana z kobiecego wdzięku na widok długowłosych piękności na planie zdjęciowym: blondynki Tatiany Sosny-Sarno (sekretarki w spółdzielni mieszkaniowej) oraz szatynki Hanny Bieniuszewicz (Ewy, ukochanej wynalazcy Manca). Statystowaliśmy tu razem z Ry.
Wystąpiłam także w scenie, którą wycięto: podczas domniemanego milicyjnego nalotu na dom Profesora w trakcie nielegalnego wykładu chłopcy błyskawicznie przegrupowują się, otaczając dziewczęta obronnym pierścieniem, niczym podczas łapanki w czasach niemieckiej okupacji.

 

Ewa, jedna z lokatorek bloku przy Alternatywy 4, okazuje się stripteaserką w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Ów wątek pojawił się nie bez związku z propozycją, jaką otrzymałam na studiach kulturoznawczych (na kulturystyce, jak mawialiśmy w skrócie). Znajomy Czech, Jirzinek z wydziału lalkarskiego, wpadł na pomysł zorganizowania objazdowego programu rozrywkowego dla sanatoriów i domów wczasowych. Dokonawszy rozpoznania kształtów wśród koleżanek w akademiku, zaproponował mi udział w programie w charakterze stripteaserki! Pragnąc zbulwersować tatę, pochwaliłam się, udając, że rozważam propozycję „kariery”. Spojrzał na mnie z udawaną troską i zamiast się obruszyć, powiedział: „Daj spokój, Kaśka, wiesz, jakie tam są przeciągi, w tych domach wczasowych? Przeziębisz się!”.
Tę opinię powtarza później stripteaserka w Alternatywy 4: „No… a to okropnie niezdrowa praca, bo dużo dymu, i w nocy, i ja ciągle byłam zaziębiona”.
W stercie krzeseł wywożonych w trakcie eksmisji Balcerka na Ursynów rozpoznałam domowe krzesła. Przedwojenne, z wygiętymi poręczami, o okrągłych siedzeniach – odziedziczone po Mazurkiewiczu.

Zmiennicy. W ostatnim odcinku (tytuł: Nasz najdroższy) Jan Kobuszewski gra włamywacza uwięzionego na balkonie mieszkania bloku przy Alternatywy 4. Wygłodzony, bojąc się wykrycia z łupem, namawia chłopczyka z balkonu piętro niżej, by przyczepił do zawieszonego sznurka coś do jedzenia. Obiecuje w zamian „dar przyjaźni”. Pełna nazwa brzmiałaby „dar przyjaźni polsko-radzieckiej”. Tata używał jej, obdarowując progeniturę (tak nas niekiedy określał) prezencikami: gumą do żucia, biletem do kina lub butelką coca-coli – do podziału między mną i bratem; do dziś potrafimy idealnie rozlać zawartość 250 ml butelki na pół.
Na tabliczce drzwi mijanych przez włamywacza widnieje nazwisko BAREJA, a wewnątrz rabowanego mieszkania wiszą przedmioty z naszego segmentu: medale Bronisława Chromego oraz rzeźbka młodzieńczej głowy – na które włamywacz jakoś się nie połaszczył.

O autorce:

KATARZYNA BAREJA, córka Stanisława, filmoznawczyni, psychoterapeutka, jak o sobie mówi „poetka szufladowa”, pisze o ojcu i o jego bliskich, o jego świecie widzianym „od kuchni” – nomen omen ulubionym jego miejscu w domu. Prezentuje jedyny w swoim rodzaju portret ukochanego ojca, chwilami tak urywkowy jak migawki wspomnień, ale bezcenny i jedyny w swoim rodzaju.

Wydawnictwo: Axis Mundi
ISBN:  978-83-66451-15-5
Oprawa: TWARDA
Liczba stron: 520
Premiera: 26 kwietnia 2022

 


Wydawnictwo Axis Mundi / Mat. sponsorowany


Projekt SBPProjekt SBP
Projekt SBPProjekt SBP
Projekt SBPProjekt SBP
Serwis SBPSerwis SBP
Projekt SBPProjekt SBP
Partner wspierający SBPPartner wspierający SBP
Partner wspierający SBPPartner wspierający SBP
Partner wspierający SBPPartner wspierający SBP
Partner wspierający SBPPartner wspierający SBP