Tylko 500 z 8 tysięcy książek przetrzymywanych od wielu lat przez czytelników, wróciło na półki Książnicy Podlaskiej w ramach jednodniowej abolicji. Biblioteka zapowiada odzyskiwanie pozostałych nawet przez firmy windykacyjne.
Biblioteka w piątek przeprowadziła jednodniową abolicję. Była szeroko reklamowana, pisała o niej prasa, były informacje w innych mediach. W tym dniu czytelnicy mogli zwrócić przetrzymywane książki bez płacenia kar.
Jesteśmy zawiedzeni. Cieszymy się oczywiście z każdej odzyskanej książki ale chcielibyśmy, by wróciły do nas wszystkie - przyznaje otwarcie Ewa Kołomecka, wicedyrektorka Książnicy Podlaskiej.
Książnica nie rezygnuje ze starań o odzyskanie swoich zbiorów. Dyrekcja rozważa nawet sięgnięcie po ostateczne środki w kontaktach z niesolidnymi czytelnikami.
Skoro nie skutkują takie sposoby jak abolicja, musimy brać pod uwagę wszystkie możliwe działania. Najpierw roześlemy ostateczne wezwania do zwrotu zaległości, a jak będzie trzeba zlecimy to specjalistycznej firmie windykacyjnej - mówi bibliotekarka.
A to już będzie bardzo nieprzyjemna sytuacja. Gdy kilka lat temu Książnica przeprowadziła taką windykację, dłużnicy oprócz kar za przetrzymanie książek musieli dodatkowo zapłacić firmie nawet tysiąc złotych. Aby uniknąć takiej sytuacji warto się jednak rozliczyć z Książnicą, nawet jeśli oznacza to zapłacenie kary. I tak będzie taniej. Np. jeśli ktoś przetrzyma jedną książkę tysiąc dni, czyli ponad trzy lata musi za to zapłacić 100 zł.
Nie warto czekać na kolejną abolicję, bo nie wiadomo czy i kiedy ona będzie.