W Polsce przyjęło się myśleć, że prawo autorskie reguluje niemal wyłącznie sferę kultury. To dlatego za ustawę o prawie autorskim odpowiada Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, co zresztą powoduje jeszcze większe skupienie na kwestiach kultury. Dzieje się tak nie tylko w Polsce.
W ramach unijnych konsultacji „Licenses for Europe” pracowała grupa robocza do spraw „User Generated Content”. Gdy podczas jej obrad zacząłem mówić o treściach tworzonych przez nauczycieli, prowadząca spotkanie urzędniczka z Komisji stwierdziła, że zagadnienia edukacyjne nie mieszczą się w ramach dyskusji. Dlatego tak ważne wydaje mi się mówienie wprost, że prawo autorskie „uwiera” nowoczesną edukację.
Jednocześnie kształt prawa autorskiego ma dla edukacji kluczowe znaczenie. Nauczanie wymaga bowiem kopiowania materiałów lekcyjnych, pokazywania obrazów, zdjęć i filmów, puszczania muzyki. Wszystkie te działania są regulowane przez prawo autorskie.
Przyjęło się, że działania edukacyjne odbywają się w ramach wyjątku od ogólnej reguły, jaką jest konieczność uzyskania zgody i wypłaty wynagrodzenia dla posiadacza praw. Zakres tych wyjątków jest różny w różnych państwach, ogólnie rzecz biorąc szerokie ramy wyjątku określone w Dyrektywie są w większości państw wdrożone w sposób waski. W Polsce wyjątek edukacyjny jest przy tym relatywnie szeroki (nie mamy takich problemów jak np. Hiszpanie, którzy nie mogą w ramach wyjatku pokazać na lekcji obrazu w całości).
Ale patrząc na Europę jako całość okazuje się, że wyjątki są niezmiernie poszatkowane. W ramach projektu „OER Policies for Europe”, (realizowanego przy współpracy Creative Commons Polska) Teresa Nobre z Creative Commons Portugalia kończy analizę wyjątków edukacyjnych we wszystkich krajach europejskich. Okazuje się, że w wielu państwach europejskich nie można robić tłumaczeń dla potrzeb edukacyjnych, lub cytować krótkich utworów. Sama analiza przysparza trudności, tak nieklarowne sa te reguły.
Źródło: Centrum Cyfrowe