Skanowanie książek i udostępnianie ich fragmentów nie narusza praw autorskich i jest przykładem tzw. dozwolonego użytku - uznał wczoraj Sąd Okręgowy w Nowym Jorku. Sąd nie mógł uwierzyć zwłaszcza w to, że Google Books może komuś zastąpić książki.
W roku 2004 firma Google ogłosiła, że ma zamiar skanować książki we współpracy z bibliotekami, by umożliwić ich przeszukiwanie. Najwięcej kontrowersji wzbudziło to, że Google miała zamiar skanować nie tylko książki będące w tzw. domenie publicznej, ale także dzieła chronione prawem autorskim. Google nie chciała ich oczywiście udostępniać w całości, ale umożliwić ludziom wyszukanie książek na dany temat i ewentualnie przeczytanie krótkich fragmentów.
Już w roku 2005 organizacje autorów i wydawców wniosły pozwy przeciwko Google. Jedną z nich była Authors Guild. W jej opinii Google zbudowała nową usługę w oparciu o cudze treści i powinna twórcom za to zapłacić. Google argumentowała natomiast, że samo skanowanie i cytowanie fragmentów książek jest dopuszczalne w ramach tzw. dozwolonego użytku (ang. fair use).
14 listopada 2013 roku Sąd Okręgowy w Nowym Jorku orzekł, że masowe skanowanie książek przez Google jest dopuszczalne w ramach dozwolonego użytku. Sędzia Denny Chin uznał, że firma może bez zgody autorów skanować książki oraz publikować ich fragmenty w internecie. Kopię orzeczenia można znaleźć na stronie Public Knowledge.
Źródło: Dziennik Internautów