Ta wiadomość już tak nie elektryzuje jak przed kilkoma laty, teraz wieść o likwidacji najstarszej wrocławskiej księgarni naukowej im. Kopernika przechodzi bez echa.
Przyzwyczailiśmy się do takich informacji; tu likwidują księgarnię, tam szkołę, a za rogiem bibliotekę. Stajemy się niemymi świadkami likwidacji systemu obiegu kultury. Tej podstawowej, kultury drukowanego słowa. Jak podaje BN 66% Polaków nie sięgnęła w tym roku po książkę.
Ktoś może powiedzieć, że to przesada, że Ministerstwo Kultury robi co może, że program „Biblioteka+” stworzył szansę dla setek małych i średnich bibliotek. Zgoda, ale rozmiar likwidacji kultury książki, znacznie wpływa na pauperyzację całej branży, która ma tworzyć synchroniczny obieg zamknięty: czytelnik kupujący książkę w księgarni to świadomy odbiorca komunikujący się w ten sposób z pisarzem, jego wydawcą i dystrybutorem. Czytelnik uczestniczący w spotkaniach Dyskusyjnych Klubów Książki, to człowiek ciekawy tego, co ma do powiedzenia autor jego ulubionej lektury.
Ale gdy jedno z ogniw tego obiegu ulega likwidacji, to książka, mimo internetu, gubi się wśród masy wtórnej literatury. Nie ma kto jej polecać. Księgarz był kiedyś z reguły pierwszym jej recenzentem, potem dopiero trafiała do biblioteki, często też domowej.
Źródło: Portal księgarski