Chodzi o czytanie książek dzieciom, które są zapraszane do biblioteki. Książkę czyta ochotnik-amator, a słucha go grupa najwyżej kilkunastu dzieci, ale zdaniem belgijskiej organizacji SABAM takie „upublicznianie dzieł” wymaga odprowadzenia odpowiednich opłat do organizacji zbiorowego zarządzania.
Jak donosi belgijski serwis „De Morgen”, z lokalnymi bibliotekami w Belgii zaczęła kontaktować się organizacja SABAM. Żąda odprowadzania opłat za czytanie książek dzieciom. SABAM zwróciła się m.in. do biblioteki w Dilbeek, która raz w miesiącu zaprasza do siebie około tuzina dzieci, aby wprowadzać je w „magiczny świat książek”. Projekt nie ma budżetu - książki czytają ochotnicy (zob. De Morgen, Sabam wil geld voor voorleesuurtje in bibliotheek). SABAM to ta sama organizacja, która wcześniej chciała zmusić belgijskiego operatora do filtrowania treści i żądała nałożenia filtrów także w serwisie społecznościowym. Obydwie inicjatywy powstrzymał Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Belgijska gazeta nie chciała oczywiście na słowo wierzyć w to, że ktoś śmiał żądać opłat za czytanie książek dzieciom. Reporter gazety zwrócił się więc do SABAM, by wyjaśnić sytuację i niestety okazało się, że nie było to nieporozumienie. SABAM naprawdę chciała pieniędzy za niekomercyjne czytanie książek dzieciom.
Polska ustawa o prawie autorskim wspomina o bibliotekach. Art. 28 ustawy mówi, iż biblioteki, archiwa i szkoły mogą udostępniać nieodpłatnie, w zakresie swoich zadań statutowych, egzemplarze utworów rozpowszechnionych.
Źródło: Dziennik Internautów