Oprac. Grzegorz Czapnik, Zbigniew Gruszka przy współpracy Hanny Tadeusiewicz. Warszawa: Wydaw. Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich 2011.
Dorobek polskiej leksykografii bibliologicznej jest niemały. Na półkach bibliotecznych można znaleźć kilka słowników i tezaurusów informatologicznych, kilka słowników z zakresu drukarstwa i edytorstwa, są też słowniki i encyklopedie zasadniczo bibliotekoznawcze. Jednak szczególnie o tych ostatnich mówiło się przez długie lata, że wymagają aktualizacji, gdyż ich publikacja miała miejsce całe dekady temu. Teraz ta opinia przestanie być powtarzana, ponieważ w grudniu 2011 r. Wydawnictwo SBP podało długo oczekiwaną informację – ukazał się "Podręczny słownik bibliotekarza". I w tytule, i w koncepcji nowy słownik nawiązuje do "Podręcznego słownika bibliotekarza" Heleny Więckowskiej i Hanny Pliszczyńskiej z 1955 r. Jest więc nowy słownik – tak jak jego poprzednik sprzed ponad półwiecza – słownikiem terminologicznym, podającym zwięzłe objaśnienia terminów nie tylko z zakresu bibliotekarstwa, ale też dziedzin pokrewnych – bibliografii, edytorstwa, poligrafii, papiernictwa, etc. Tak jak w pierwszej edycji, każde hasło oprócz objaśnienia zawiera też tłumaczenia na cztery główne języki obce, a zasadniczy zrąb słownika, w którym w alfabetycznym porządku podano terminy polskie, uzupełniono czterema indeksami z uporządkowanymi alfabetycznie terminami obcymi. Jest jeszcze jedna istotna kwestia, która łączy "Podręczny słownik bibliotekarza" z 1955 roku z jego nową edycją – oba mianowicie słowniki powstały w środowisku bibliotekoznawców związanych z Katedrą Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Łódzkiego.
Mimo dość wysokiej ceny, która wynosi 92 zł, słownik na pewno znajdzie wielu nabywców, w szczególności wśród bibliotek. Znajdzie też na pewno wielu użytkowników. Oczywiście, przy coraz łatwiejszym dostępie do Internetu osoba szukająca odpowiedzi na pytanie co to jest forzac, kolofon, cimelium, akcesja czy skontrum, prędzej sprawdzi to w Wikipedii, niż zdecyduje się w tym celu pofatygować do biblioteki. Ale oprócz objaśniającej i translacyjnej funkcji słownik dziedzinowy ma jeszcze przynajmniej jedną funkcję do spełnienia. Otóż będzie niewątpliwie przydatnym źródłem dla osób piszących różnego rodzaju dysertacje, w których często jakiś fragment pracy dotyczy rozważań terminologicznych. Można więc od tej pory w takich rozważaniach powoływać się już nie tylko na wysłużone słowniki i encyklopedie XX-wieczne, ale też na współczesne wydawnictwo leksykograficzne. Ma zaś "Podręczny słownik bibliotekarza" nad starszymi tego typu publikacjami tę przewagę, że uwzględnia słownictwo, które w terminologii bibliotekoznawczej pojawiło się w ciągu 2-3 ostatnich dekad, a jego obecność w języku bibliotekarzy wynika z coraz szerszego zastosowania w bibliotekarstwie nowych technologii. Nic zatem dziwnego, że w porównaniu z edycją z roku 1955 obecnie wydany słownik zawiera blisko dwa razy więcej haseł. Przed ewentualnie kolejną edycją warto jednak rozważyć wprowadzenie do słownika dodatkowych, a istotnych dla współczesnego bibliotekarstwa haseł i znaczeń. Przykładem niech będzie często przez bibliotekarzy stosowany termin "system biblioteczny", który powszechnie jest rozumiany jako oprogramowanie stosowane do komputerowej obsługi biblioteki, tymczasem w słowniku występuje tylko w znaczeniu ogólnej organizacji biblioteki (s. 323). Innym kluczowym dla współczesnego bibliotekarstwa terminem, którego zabrakło w nowej edycji, jest "dygitalizacja" (ew. digitalizacja). Zabrakło też ważnego przy owej dygitalizacji "skanera", choć znalazło się miejsce dla innych urządzeń technicznych wykorzystywanych przez bibliotekarzy. Zresztą przypadek "skanera" wskazuje na jeszcze jeden problem "Podręcznego słownika bibliotekarza", jaki dostrzegą jego użytkownicy. Chodzi o odsyłacze, które na szczęście rzadko, ale jednak odsyłają donikąd. Okazuje się mianowicie, że hasło "skaner" miało się pojawić w słowniku, o czym świadczy odsyłacz uzupełniający w haśle OCR (s. 235), ale ostatecznie gdzieś jednak umknęło. Podobna sytuacja ma miejsce przy haśle "Inwersja symboli UKD" (s. 126), które jest odsyłaczem całkowitym do hasła "Odwracalność symboli UKD", które jednak się nie pojawiło. To samo widzimy w haśle "Moll, minor" (s. 203). Hasło zawiera odsyłacz uzupełniający "Dur", jednak pod literą D takiego hasła nie znajdziemy.
Prace nad nową edycją "Podręcznego słownika bibliotekarza" trwały kilkanaście lat, a pierwsze wzmianki o podjęciu tych prac były publikowane już dekadę temu. Niestety długość prac redakcyjnych sprawiła, że niektóre hasła zdążyły się w ich trakcie zdezaktualizować. Przykładem może być hasło dotyczące rewizji UKD (s. 293), w którym czytamy, że owej rewizji dokonuje FID czyli Międzynarodowa Federacja Dokumentacji. Tymczasem fakty są takie, że FID nie istnieje od 10 lat, a rewizją UKD od 20 lat zajmuje się UDCC, czyli międzynarodowe Konsorcjum d/s UKD.
Dodajmy jeszcze jedną rzecz, która umknęła przy korekcie. Otóż we wstępie (s. 10) podano, że do słownika dołączona jest płyta CD z indeksem haseł w językach obcych. Płyta owszem była w planach edycji, ale ostatecznie z pomysłu zrezygnowano, jednak owej informacji ze wstępu nie usunięto.
Cóż, w dużym i niewątpliwie pracochłonnym przedsięwzięciu leksykograficznym pewne nieścisłości mogą się pojawić. Ale może się też okazać, że "Podręczny słownik bibliotekarza" będzie się cieszył na tyle dużym zainteresowaniem (czego i jemu i autorom należy życzyć), że Wydawnictwo SBP będzie zachęcone i zmuszone przygotować "wyd. II poprawione", w którym ponowna korekta poprawi system odsyłaczy i podda rewizji niektóre hasła. Być może wróci wtedy pomysł na elektroniczną wersję słownika. Wówczas rzeczonego fragmentu we wstępie nie trzeba będzie poprawiać, a rosnąca rzesza zwolenników elektronicznego obiegu informacji będzie dodatkowo usatysfakcjonowana.
Dariusz Grygrowski
Instytut Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych UW
Podręczny Słownik Bibliotekarza w e-sklepie SBP
Recenzja pochodzi z „Poradnika Bibliotekarza” nr 3/2012 s. 19