W Tokio, o godzinie 11.30 czasu lokalnego (o 3.30 czasu polskiego) polska ambasador w Cesarstwie Japonii - Jadwiga Maria Rodowicz-Czechowska - podpisała w imieniu Polski traktat ACTA. Stało się tak mimo kontrowersji, o jakich większość polskich mediów zaczęła mówić pod koniec zeszłego tygodnia. Na nic zdały się także protesty internautów, którzy obawiają się, że wejście w życie umowy może zagrozić wolności słowa i swobodzie korzystania z sieci. Swoje podpisy złożyli także przedstawiciele innych państw Unii Europejskiej za wyjątkiem Cypru, Estonii, Słowacji, Niemiec i Holandii.
Rzekome konsultacje społeczne, które odbyły się w zeszłym roku, trudno nazwać obiektywnymi, gdy spojrzymy na listę organizacji, które o opinię poproszono. Warto zwrócić także uwagę, że rząd nie zapytał o zdanie chociażby Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, mimo że ACTA zawiera wiele postanowień, dotyczących jego kompetencji.
Za podpisaniem ACTA opowiedziały się, co zrozumiałe, organizacje broniące interesów przemysłu rozrywkowego - w Polsce chociażby były to ZAiKS oraz FOTA. Sceptyczne za to stanowisko zajęła Grupa Allegro. Organizacje pozarządowe zainteresowane przyszłością polskiego społeczeństwa informacyjnego, jak np. Fundacja Panoptykon czy ISOC Polska, apelowały do rządu o odrzucenie ACTA.
Warto podkreślić, że podpisanie przez Polskę traktatu nie oznacza jeszcze jego natychmiastowego wejścia w życie. Konieczne jest dokonanie ratyfikacji w kraju, a na to najczęściej zgodzić się muszą parlamenty narodowe. W Polsce także tak się zapewne stanie. Tekst ACTA przewiduje, że umowa wejdzie w życie, gdy ratyfikuje ją co najmniej sześć stron. To nie koniec. Po wejściu w życie ACTA będzie tworem żywym. Umowa może być modyfikowana i mogą do niej przystępować kolejne państwa.
Źródło: Dziennik Internautów