A wszystko poszło o Empik. Zdaniem Lindenberga, który jest konsultantem wydawców prasowych i książkowych, twórcą serwisu www.czytanieszkodzi, sytuacja - po tym jak Empik kupił kilka wydawnictw książkowych - nie przedstawia się jednak tak różowo, jak to opisał Rabij.
„Większe i bogatsze wydawnictwa będzie wreszcie stać na misję, a dystrybutorzy będą się musieli bardziej liczyć z ich zdaniem. Dopiero wtedy na rynek wróci równowaga, której dziś brakuje”.
Autor polemicznego tekstu pisze:
„Wbrew popularnemu przekonaniu biznes Empiku nie polega na sprzedawaniu książek, ale sprzedawaniu bestsellerów za pieniądze pochodzące z promocji od wydawców. Reszta książek na półkach ma stanowić przyjemne tło sfinansowane przez wydawców. Dlatego Empik nie uzupełnia na półkach pozycji, które się dobrze sprzedają, ale nie są bestsellerami. Czeka, aż sprzedadzą się do końca i zostaną zastąpione na półkach nowymi tytułami. Zatem jeśli wydawca chce sprzedawać książki w Empiku, musi nieustannie dostarczać nowości (i płacić za ich promocję). To m.in. jest powodem gigantycznej liczby wydawanych w Polsce co roku tytułów - codziennie na rynek trafia ponad 50 nowych książek!
Teraz, kiedy Empik stał się właścicielem trzech wydawnictw, pozycja innych oficyn na pewno się pogorszy. Terminy płatności się wydłużą, liczba zamawianych przez Empik książek spadnie, a ceny promocji wzrosną. Grozi to bankructwem wielu wydawnictw” – wieszczy Grzegorz Lindenberg.
Źródło: Rynek Książki