Kanada i UE podpisały instrument interpretacyjny dotyczący CETA, który odnosi się także do prywatności i ochrony danych. Polskie Ministerstwo Cyfryzacji twierdzi, że ujęcie tych kwestii w dokumencie to jego zasługa. Wychodzi na to, że CETA jako taka była zagrożeniem dla prywatności.
W październiku ubiegłego roku doszło do podpisania kontrowersyjnej umowy CETA. Trzeba przyznać, że nie było to szczytowe osiągnięcie demokracji. Umowa została wypracowana za plecami obywateli, w trybie identycznym jak wcześniej porozumienie ACTA. Strona społeczna nie miała żadnego wpływu na kształt porozumienia. Potem CETA została podpisana pomimo protestów. Stali za tym ludzie, którzy nie byli reprezentantami obywateli i nawet otwarcie się do tego przyznawali.
Polski rząd i Sejm popierały CETA. Był to jedyny raz, kiedy posłowie PO i PiS byli tak zgodni. Trzeba tu dodać, że wielu polityków może zwyczajnie nie wiedzieć co naprawdę jest w CETA. Samo porozumienie razem z aneksami ma 1600 stron. Napisane jest nieprostym językiem. Do tego są tłumaczenia tekstu oraz dokumenty interpretacyjne, które wyjaśniają jak rozumieć to, co niby jest takie przejrzyste i oczywiste.
Źródło: Dziennik Internautów